Usiadłam pod ścianą i postanowiłam w myślach po wyklinać wszystko co mi znane, ze złości. Byłam zła na siebie, na Willa, na James'a, na Glivię. Z drugiej strony zawsze mogłam wyjść i próbowałam ale moje sumienie od razu dawało o sobie znać, więc wracałam do punktu wyjścia. Nie chciałam mieć na sobie odpowiedzialności jeśli wampirzycy co się stanie pod moją nieobecność, więc wyciągnęłam telefon. Chciałam do kogoś napisać by mnie zmienił, albo przyniósł coś d jedzenia i picia, ale nie miałam do nikogo numeru.
- Zapamiętać: gdy kokoś poznajesz prosisz o numer telefonu - mruknęłam i rzuciłam komórką w ścianę.