Z wysuniętymi nadal kłami weszłam w wampirzym tempie do pomieszczenia i wzięłam pierwszą lepszą torebeczkę z krwią. Nawet nie wiem kiedy trzymałam w zębach drugą. Słodki płyn powoli zaczął mnie uspokajać na tyle, żebym schowała swoje kły i wyrzuciła dwie puste torebeczki. Westchnęłam i usiadłam na podłodze. Zdecydowanie mam o czym myśleć podsumowałam.